niedziela, 28 grudnia 2014

Ziemia i słoma

W ostatnich dniach 2014 roku wybraliśmy się w dwójkę na przegląd nor. Niestety tylko jedna okazała się "pełna" w tym czasie. W pięknej zimowej scenerii Ka  zatrzymała rudego pod ziemią, a miała co robić przy tak dużym psie.

Następnego dnia zajrzeliśmy  w słomę. W pierwszym stogu Łucznik szybko wypchnął rudzielca, którego czysto spudłowało dwóch myśliwych... W następny wielkim 5-4-3-2-1 Ka i Łucznik zatrzymały następnego lisiurę, niestety w środkowym kanale, co kosztowało nas sporo nerwów i pracy. Może też dlatego jeden najstarszy kompan moich zmagań z przecherami nie wytrzymał i powiedział: "...dość...", oświadczając, że to jego ostatnie polowanie z nami. Cóż.... czujemy się zdradzeni i jest nam przykro, ale to jego decyzja.

Piękny, ale trudny
W drodze do psów.... gorąco, mokro i nieprzyjemnie:)

poniedziałek, 15 grudnia 2014

Ponownie "Brekinia"

Dzionek przywitał nas trzema stopniami na plusie i lekkim wietrzykiem. Rankiem docieramy w granice obwodu nr 76. Zaczynamy od stogów, na których ostatnio kończyliśmy. Niestety okazały się puste. Obok nich stała resztka 4-3-2-1, długości około 20 m. Zdecydowaliśmy się zajrzeć tam. Ira i Ka zaraz zaczęły nerwową pracę. Ka znalazła rudzielca w środkowych kanałach i skutecznie go tam zatrzymała. Nagle podjechało do nas auto, z którego rześkimi ruchami wyskoczyły 3 osoby. Miny mieli groźne, a my nie wiedzieliśmy o co chodzi. Na początek otrzymaliśmy od jednego "miłego" Pana (właściciel stogu) informację, która bardzo "dobitnie" określała co powinniśmy natychmiast zrobić. Ogólnie mówiąc, mieliśmy się stamtąd wynosić. Dwóch pozostałych skrupulatnie nagrywało całe miłe spotkanie. Sytuacja była gorąca, a my nie mogliśmy się ewakuować, ponieważ suki gawędziły w środku stogu z lisem. Odsunięty był jeden balot, który wrócił przecież  na swoje miejsce, więc reakcją byliśmy zdezorientowani.  Na szczęście mili Panowie po jakimś czasie odjechali, żegnając się "mile". Wtedy wyciągnęliśmy psy z rudzielcem, po czym zawitaliśmy na podwórku właściciela stogu. Chciałem pokryć straty moralne "miłego" Pana, ale stanowczo odmówił. Pożegnaliśmy się więc grzecznie z obietnicą, iż nigdy w te strony nie wrócimy. Przez kilka lat stogowania spotykaliśmy się  z zupełnie innymi reakcjami, ale cóż ... nigdy nie wiadomo kogo w życiu  dane nam jest spotkać. W każdym bądź razie gorąco pozdrawiamy "miłego" Pana.

Następny stóg to niezawodny "przy rowie". Ka wjeżdża do środka i robi wygnanie. Rudy ewakuuje się przez rów i popełnia błąd - zasuwa polem, gdzie doganiają śruciny.

Kolejne miejsce z mykitą nie zapowiadało się obiecująco. Stóg 4-3-2-1 o długości około 25 metrów. Łucznik szybko lokalizuje lisa na górze i tam go zatrzymuje. Niestety docieramy za późno, choć może to i lepiej, ponieważ przechera uwalnia się i wbiega do najniższego kanału, by potem wyjechać Arkowi pod nogami. Ten strzela, ale tylko rani lisa, który wchodzi w środkowy niedostępny kanał.  Do pomocy poszła Ira. Konieczna niestety była lekka rozbiórka stogu (przy której tym razem pomagają nam właściciele - dziękujemy). Szybko docieramy do psów i  lisa, następnie układamy na swoje miejsca bele. Łucznik dość poturbowany, ale nie jest źle.
W następnym stogu 4-3-2-1 (około 90m długości) zastaliśmy dwa lisy. Jednego wypchnął szybko Łucznik, drugiego wypracowała Ka, ale niestety jej praca poszła na marne - lis został nieskutecznie obsypany śrucinami.
Na koniec dnia układamy na pokocie 4 lisy na pięć wypracowanych.
KA vom Asstraata - 3 (jeden spudłowany), ŁUCZNIK Lisia Przygoda - 2.



niedziela, 7 grudnia 2014

Finlandia

Po odwiedzinach naszej hodowli przez miłośników rasy z Finlandii, przyszła kolej na rewizytę. W pierwszy tydzień grudnia wybrałem się z Tomkiem i trzema szczeniętami do kraju Świętego Mikołaja. Po bardzo nieprzyjemnych przygodach zafundowanych przez "Eurolot", spędzeniu dwóch dni na lotniskach i w hotelach - wreszcie nocą dotarliśmy do Helsinek. Na lotnisku czekał  już Antti, który zawiózł nas w miejsce gdzie mieliśmy zasmakować fińskiego norowania. Po przyjeździe do myśliwskiej chaty - kolacja z łosiem w roli głównej, obowiązkowa sauna i kosztowanie trunków. Niektórzy degustowali tak długo, że zapomnieli o spaniu :). Wczesnym rankiem szybkie śniadanie i wyjazd w teren. Obiektem naszych zainteresowań były jenoty i borsuki. Lisów tam jak na lekarstwo. Koledzy z Finlandii polują z małokalibrowymi pistoletami, a główna praca podczas polowania to ... kopanie. Widzieliśmy wytrwałą prace psów (byliśmy świadkami pierwszym kroków pod ziemią naszej ENJI), posmakowaliśmy fińskich skał i kamieni :). Polowaliśmy także w opuszczonych siedliskach. Ostatnią norę zakończyliśmy o zmroku. Na koniec dnia ułożono: 2 jenoty i 2 borsuki. Po powrocie pochłonęliśmy pyszne danie przygotowane przez Atte i Anttiego: duszone głuszce. Potem sauna i oczywiście degustacja połączona z grą na rogu myśliwskim :). Niestety poprzez przygody z lotem uciekł nam jeden dzień, więc na polowanie zostało niewiele. W niedzielę o 11:00 czasu fińskiego ruszyliśmy w drogę powrotną. Tym razem mogliśmy podziwiać Finlandię za dnia. Na miejscu zostały natomiast: GLOT Animus Lustri, GILZA Animus Lustri i FIFI Animus Lustri. Miejmy nadzieję, że po kilku miesiącach pokażą pracę jakiej się po nich spodziewamy.