piątek, 2 grudnia 2016

Podsumowanie szonu 2015/2016

Jesteśmy już w trakcie nowego sezonu, a tu spore zaległości. Dużo na głowie, sprawy rodzinne, trochę lenistwa i tak minęło parę miesięcy. Nie będę opisywał już polowań w poszczególnych postach tylko pozwolę sobie zrobić podsumowanie.
Myśleliśmy, że poprzedni sezon był rekordowy, ale w 2015/2016 chyba naprawdę mocno daliśmy się we znaki rudzielcom. Tylko spod psów strzeliliśmy 152 drapieżniki (dwa kolejne wypracowane zostały spudłowane). Pierwsze polowanie odbyło się w dniu 11.10.2016 r. , a ostatnie 20.03.2016 r. (niestety nie mogłem na nim być). Łącznie psy przepolowały  28 dni (daje to 5,5 drapieżnika na dzień polowania).
Niestety jednego na początku sezonu straciliśmy. ŁUCZNIK Lisia przygoda już z nami nie zapoluje. Wszechstronny, karny pies doskonale pracujący na drapieżniku, zajmował czołowe miejsca na Biesiadach norowców, zdobył CACIT na słowackim konkursie na sztucznej norze. Brał udział także w nielicznych zbiorówkach, gdzie konkursowo pracował na dziku. Lubił także wodę i lgnął  do ludzi. Niestety nie zdążył zostawić swoich genów w naszej hodowli. Regułą chyba jest, że najlepsze psy najszybciej odchodzą ...
 
ŁUCZNIK Lisia Przygoda
Poszczególne psy wypracowały drapieżniki wg poniższej tabeli:

Czas pracy przedstawia następna tabela:

Widać wyraźnie, iż przy większej próbie średni czas potrzebny na drapieżnika jest podobny. Odstaje tylko JOLA vom Asstraata:), ponieważ pracuje bardzo szybko i bezkompromisowo, choć ze względu na mniejszą ilość wypracowanych drapieżników (zaczęła późno sezon) i dłuższe pauzy ze względu na sposób pracy, nie można jej do końca porównać z resztą psów.

Podczas wszystkich polowań w tym sezonie oddaliśmy 215 strzałów, co daje 1,4 strzał na sztukę. U poszczególnych myśliwych celność wahała się od 1,3 strz./szt. do 2,6 strz./szt.

Rozkład płci pozyskanych drapieżników przedstawia się następująco:

 Niestety dwa lisy wypracowane przez psy, nie zostały ułożone na pokocie. Pierwszego ja sromotnie spudłowałem w październiku spod IRY z Króliczego Dołka, drugi uciekł nam w listopadzie po pracy KA vom Asstraata.

 Dodam jeszcze, że w tym roku zostaliśmy dostrzeżeni przez osoby, które tak samo jak my cenią lisy i są także nimi zafascynowane. Nawet przez moment byliśmy "gwiazdorami" na portalu społecznościowym :). Za zainteresowanie dziękujemy, czujemy, że nasze psy zostały wyróżnione, prosimy tylko następnym razem pisać prawdę, a w zamian obiecujemy dalej robić swoje - bo czym byłoby życie bez polowaczki. Serdecznie pozdrawiamy!

sobota, 12 grudnia 2015

Wigilijne


Jak co roku, na prośbę łowczego z KŁ „Borowik”, stawiam się z psami na zbiorowym polowaniu Wigilijnym w tym kole. Tym razem na zbiórce niecierpliwi się IRA z Króliczego Dołka (pracuje na zbiorowym polowaniu raz w roku) i młody, 6,5-miesięczny HUBI Animus Lustri, który miał dotychczas tylko jeden kontakt z dzikiem w zagrodzie szkoleniowej. Głupota? Może i tak, ale stwierdziłem, że jest na tyle okrzepnięty, aby nabierał szlifów, tym bardziej, że planowałem wykorzystywać go właśnie pod kątem dzika.
W pierwszym miocie młody zniknął już na początku, na szczęście wrócił 20 minut po skończeniu pędzenia. Zaczynamy drugi miot, gniazda dębowe ogrodzone, gęsta jeżyna. Zaraz po ruszeniu, IRA głosi dzika w jednym z gniazd. Spuszczam ze smyczy HUBIEGO, który początkowo nieśmiało zaczyna głosić dookoła grodzenia. Słyszę, że w środku jest kilka dzików, ale nie chcą zdecydować się na ucieczkę. W końcu jeden nie wytrzymuje presji IRY i wypada na zewnątrz. Baaach! Udało mi się przewidzieć kierunek ucieczki kabana i stara kniejówka "podcina" warchlaka. Dobiega do niego HUBI i IRA, młody z pasją zajmuje się czarnym.

Jestem zadowolony, bo widzę, że młody chwyta o co chodzi, ale IRA cofa się do gniazda i dalej oszczekuje, dołącza żółtodziób i za chwile z tego samego gniazda wyjeżdżają następne trzy warchlaki. Strzelam do jednego, ale za nisko. Dzik przyjął kulę lecz uchodzi. IRA ciągnie za nim. Biorę młodego na smycz i idziemy w kierunku gdzie zniknęli. Po drodze spotykamy myśliwego na stanowisku, który potwierdza, że dzik jest ranny, a za nim podążała suka. Za chwilę słyszymy miarowe szczekanie w jednym miejscu ;). Dobra nasza, podkręcam młodego i spuszczam ze smyczy. Po kilu minutach słychać jak obrabia dzika razem z doświadczoną IRĄ. Powoli dochodzimy do miejsca akcji, widać, że dzik jest jeszcze sprawny, ale małe czarne diabły nie pozwalają mu ujść, kaban kręci młynki i odpędza się od  natrętów. HUBI pracuje miarowo, z głową (przydała się szkoła od odyńca na zagrodzie) a IRA czasem pozwala sobie na chwyt. Podchodzę bliżej i udaje się zgasić postrzałka. Psy dają upust pasji, a ja jestem zadowolony z poczynań młodego.
Następny miot okazał się pusty, ale ostatni szykował dla nas niespodziankę. Przeszliśmy w nim może z 200 metrów, kiedy HUBI zaciągnął górnym wiatrem i wydarł do przodu. Zniknął w dużym młodniku dębowym z porozrzucanymi pojedynczymi świerkami. IRA zniknęła bardziej na prawo i za chwilę gnała za jeleniami, które wymknęły się z miotu bez strzału. Nagle słychać przed nami grube szczekanie młodego, które wymalowało na mojej facjacie pewnie szeroki uśmiech :). Słyszymy jak młody zmienia głos na wyższy i prawdopodobnie uskakuje. Dzik ruszył a młody miarowo szczekając prowadzi go na prawo, w kierunku głębokiego wąwozu ze świerkową, ciemną drągowiną. Tam też udaje się Nowak Senior z niedawno zakupionym drylingiem. Ja stoję na lewym skłonie parowu, widzę jak się skrada :), rano narzekał na nogi, ale teraz śmiga jak kuna :). Stoję na górze i napawam się tym głosem. Nagle młody przeprowadza dzika przez strumyk i cichnie, cholera zgubił go. Teraz zauważam czarnego, no no, niczego sobie, gdzie ten HUBI??? Wtedy usłyszałem przy odyńcu IRĘ, a następnie dołączył do niej na szczęście młody. Prowadzą kabana prosto pod lufy Seniora który schował się za świerkiem, widzę wszystko jak na dłoni. No strzelaj do cholery! Dzik opędza się przed psami, 50 metrów, 30 metrów, 20 i baaaaam! Dzik pada w ogniu, psiaki dobiegają do niego. schodzę na dół, szkoda, że nie mogłem tego nagrać... Gratuluje strzału i drapię burki za uchem.
HUBI Animus Lustri i szczęśliwy strzelec
Okazało się, że odyniec miał niesprawny tylny lewy bieg. Zabieramy się za patroszenie, organizowanie transportu - koniec przyjemnej części polowania, ale ze względu na robotę psów a szczególnie młodego, morda mi się śmieje.
Na pokocie leżą trzy dziki, a ja oddaję królestwo ojcu, ze względu na piękną scenę jaką mogłem obejrzeć.
HUBI Animus Lustri i IRA z Króliczego Dołka

Niesprawny bieg odyńca
 Nasza jedyna zbiorówka w roku dobiegła końca, wracamy do rudzielców. Młody spisał się na medal, i chyba o to chodzi, żeby to co najważniejsze w psie, siedziało już w nim w środku. Wystarczy to obudzić i po prostu polować z nim, żeby nabierał szlifów, a nie oszukiwać się i łudzić: może zaskoczy w wieku 2-3 lat. To potwierdza chyba ponownie, że nasza wybrana droga hodowli jest słuszna.
Młody poluje teraz na południu kraju i radzi sobie tam świetnie.

sobota, 14 listopada 2015

Borowik

14.11.2016 r. meldujemy się przy książce wyjść, szybkie wpisy i w pole. Zaczynamy od sporego stogu na "Uralu". Zaczyna Ira, wewnętrzny korytarz, 3,5 godziny pracy, w końcu suka wychodzi pocięta. Zmieniamy na Ka. Pomagamy trochę ruszając baloty, ale to niewiele daje. W końcu suka wypycha rudego za szczytu, gdzie zatrzymuje go Paweł. 
Następny to 4-3-2-1 przy Małej Klonii. Po 20-stu minutach Ira zatrzymuje mykitę na wylocie z okna w dolnym kanale.
Kolejny stóg to 5-4-3-2-1, gdzie lis bawi się z nami w chowanego przez 40 minut - problem w tym, że nikt nie może go "zaklepać":) . Kanały duże, lis biega po nich galopem, pokazuje się i znika, nie chcąc salwować się ucieczką na pole. W końcu Draka zmusza go do błędu, udaje mi się go "zaklepać" i pakujemy trzeciego lisa do auta.
Na tym koniec dobrego. Przy zmianie stogu musimy pokonać niewielkie wzniesienie, ale glina nie pozwoliła nam tego zrobić sprawnie. Tracimy tam dużo czasu.

Szczęśliwie,  na koniec dnia zdążyliśmy jeszcze zrobić stóg "przy dąbkach", który pozwolił nam dołożyć wisienkę na torcie, dzięki pracy Iry i Tomka znajomej - Aldonie.


IRA z Króliczego Dołka - lis i borsuk, DRAKA vom Asstraata - lis, KA vom Asstraata  - lis


środa, 11 listopada 2015

OHZ i liźnięcie "Borowika"

Korzystamy z dnia świątecznego i sprawdzamy kilka stogów. W małym 3-2-1 na łące Ka coś zaznacza. Podkręcona szuka intensywnie, ale nie może dokładnie go zlokalizować. Dopuszczamy Irę i pokazuje się rudy "kolega", siedział w wąskim kanale na półpiętrze. Potem idzie z górki, lis ruszony kombinuje i w końcu Ka wypycha go pod lufy Arka, który z tego skrzętnie korzysta;).
Następny to spory 5-4-3-2-1 blisko szosy. Trochę niebezpiecznie, ale decydujemy się na niego. 
Ira szybko lokalizuje lisa na pierwszym piętrze. Mykita robi w dużym stogu uniki, więc dopuszczamy Ka. Po około 20 minutach Ira wygania rudego na czole pod nogami Pawła. Ten strzela raz, potem brak możliwości poprawienia - suka siedzi lisowi na kicie. Kiedy przechera robi kilka uników, już za szosą Paweł poprawia, lis przyjmuje, ale cały czas biegnie. Widzę jak Ira dogania go, mam nadzieję, że dojdzie rudego na polu. Niestety ten kieruje się w wielki parów, gdzie są nory. Do pogoni dołącza Ka i ja z moimi krótkimi nogami. Kiedy dobiegam do skraju pola, lis broni się przed oknem i próbuje odeprzeć ataki Iry, podbiegam i strzelam z ostrożności z boku - bez skutku, lis znika w norze a za nim dwie suki. Dochodzi reszta grupy, miny nietęgie. Lokalizator wskazuje 6 metrów w glinie. Jedynie Paweł nie traci animuszu (chyba jeszcze nie kopał) i czując się w obowiązku zaczyna kopać z taką miną:)
W środku słychać szarpanie, wiemy co to oznacza, ale jak tu wydostać towarzystwo. Po pół godzinie wychodzi zadowolona weteranka Ira. W między czasie łamiemy szpadel i pozostaje nam czekanie. Po 3,5 godzinie na szczęście  wraca także zadowolona Ka. Zapada zmrok i kończymy nawet beż zdjęcia pokotu.

niedziela, 8 listopada 2015

Witamy w "Cisie"

Także w  tym roku, dzięki uprzejmości zarządu KŁ "Cis" , możemy stogować w moich rodzinnych stronach. Dzień zaczynamy od przyjemnego 3-2-1 koło Toboły. Szybka praca Iry i po strzale Tomka pierwszy rudy leży. Do stogu dopuszczamy Ka. Suki pracują i wyraźnie pokazują nam, że to jeszcze nie wszystko z tej słomy. Po czterdziestu minutach Ira wygania lisa na pole, gdzie strzela go Arek.

Zmiana miejsca. Dojeżdżamy na niezawodny 3-2-1 przy brzozach. Łuki zaczyna pracę i już widać, że będzie ciekawie. Mykita jednak jest cwany. Z parteru wchodzi na 1 piętro. Tam niestety w jednym punkcie jest dla Łukiego za ciasno - dzida w ruch, robimy mu więcej miejsca. Akcja się zagęszcza. Czekam na końcówce stogu, słyszę jak coś biegnie kanałem na 1 piętrze. Przed moim nosem  wybiega lis i kiedy mnie zauważa chce zawrócić, ale zapomniał kogo miał za sobą. Ponownie zawraca, udaje mu się jeszcze zeskoczyć na pole i tam dosięga go już mój grzmiący kij. Puszczamy w to samo miejsce Ka, która szybko wypycha kolejnego lisa pod nogi Pawła.
Następne  3 stogi okazały się puste. Potem robimy większy 5-4-3-2-1. Zaczyna Draka i zaznacza lisa, który kluczy po kanałach. Pokazuje się na ułamek sekundy Arkowi i zmienia kanał. Dopuszczamy Irę. Suki znajdują lisa w wewnętrznym kanale - brak możliwości dojścia. Po jakimś czasie wychodzi Draka, suka wraca do auta. Ira próbuje sama wypchnąć lisa, ale nie może do niego dotrzeć dostatecznie blisko. Odsuwamy jeden balot i wtedy zmienia się sytuacja wewnątrz stogu. Wracam na górę z bronią , a pod nogami czmycha mi rudy ponownie zmieniając kanał. Ira jest zaraz za nim. Następnie lis wyjeżdża na dole i Arek strzela raniąc go. Rudy wpada do dolnego kanału, ale tam łapie go na szczęście Ira.

Kolejny stóg to duży 4-3-2-1 złożony z wielkich balotów. Zaczyna zmierzchać, więc zależy nam szybkiej i sprawnej pracy. Ka wypycha lisa z najwyższego kanału, strzela Arek, ale pudłuje. Rudy robi unik i zasuwa drugą stroną stogu. Tam już trzy " automaty" się "grzeją";), niestety lis nie zwalnia. Kiedy dobiegam na drugą stronę strzelam jeszcze dwa razy, ale to już za daleko. Odprowadzamy przecherę wzrokiem i "rzucamy mięsem". 
Cóż, nie pomoże ni "automat" ni stal Kruppa jeśli strzelec wielka dupa. To drugi nasz spudłowany lis w tym sezonie. Pierwszy to moja sromotna porażka (przedostatni krok do "automatu", który opisywałem), drugi to dzisiejsza skucha. Tfu (przez lewe ramię) na psa urok, miejmy nadzieję, że ostatnia.
Polowanie kończymy pokotem, na którym kładziemy pięć rudzielców.
IRA z Króliczego Dołka - 3, KA vom Asstraata - 2 (jeden spudłowany), ŁUCZNIK Lisia Przygoda - 1.

sobota, 31 października 2015

Brekinia

31.10.2015 r. zjawiamy się w obwodzie macierzystego koła "Brekinia". Wpis do książki i w pole. Kiedy dojeżdżamy do pierwszego stogu, pięknie usytuowanego przy rowie, widzimy jak spory rudzielec właśnie się w nim "lokuje". Szybko obstawiamy, puszczam Łucznika, który od początku sezonu nie jest sobą i nie pracuje na pełnych obrotach. Mimo to po kilku minutach pies zatrzymuje lisa w kanale, a Arek melduje, iż widział drugiego, który wybiegł i zmienił okno. Po następnych  dwóch minutach lis roluje. Nie ma jak to dobrze zaczęty poranek:)



Na następnym stogu drapieżnik wygrzewa się na szczycie, kiedy podjeżdżamy chowa się w oknie. Błyskawiczna praca Łucznika i leży następny. Łuki wraca do stogu i podejmuje ponownie pracę. Niestety tym razem dla niego jest za ciasno. Zmieniamy na Ka, która po kwadransie wygania lisa z kryjówki, a Arek zatrzymuje go skutecznie na łące. 
Przenosimy się na niezawodny stóg, który nazywamy "Przy rowie". Ze względu na bliski, zakrzaczony rów, trudno się na nim strzela. Łuki trochę poobijany, ale puszczam go. Nie chce wejść. Zdziwieni, wpuszczamy Ka. Suka szybko wypycha rudego pod moje lufy. Takie zachowanie Łucznika, mimo braku innych objawów powinno mi dać do myślenia, niestety nie zareagowałem.
W następnym miejscu spędzamy godzinę. Pracuje Ira i Ka, stóg 6-5-4-3-2-1. Lis ewakuuje się na górny wewnętrzny kanał, gdzie nie możemy dotrzeć mimo, że suki tam go stopują. Za zgodą właściciela balotów zrzucamy dwa na ziemię, robi się w środku "gorąco". Lis wyjeżdża na pole i tam po dwóch strzałach zostaje. 
Ostatni mykita tego dnia trafia się nam w 5-4-3-2-1, ok 70m długości.  Draka robi wygnanie, po trzech pudłach lis o dziwo zawraca do stogu. Dopuszczamy Irę. Suki po 20 minutach lokalizują go, a Draka zatrzymuje.
Dzień kończymy z siedmioma lisami. Oby tak dalej.
ŁUCZNIK Lisia Przygoda - 3, KA vom Asstraata - 3, DRAKA vom Asstraata - 1



niedziela, 18 października 2015

Drugi wyjazd

18.10.2015 ponownie pojawiamy się na stogach. Silny wiatr i deszcz przywitał nas w łowisku.Najpierw w długim 5-4-3-2-1 Ka zatrzymuje rudego. Potem Draka wygania z sąsiedniego 5-4-3-2-1 kolejnego rudzielca. Przy następnym stogu Łucznik znajduje lisa, ale nie daje rady przejść w ciasnych korytarzach. Zmiana na KA, poszerzenie kanału i lis wybiega na zewnątrz, gdzie już zostaje.
Zmieniamy miejsce. W dolnym kanale Draka zaczyna szczekać. Badamy sytuację i okazuje się, że trafiliśmy na borsuka. Na szczęście suka pracuje rozsądnie i wychodzi z tego bez większego szwanku, w odróżnieniu do jaźwca.
Trzeba tu wspomnieć o nowym nabytku Arka, który pośrednio ma dbać o jego zdrowie. Teraz będzie wchodził na górę jak król stogów ze swoim nowym rozpylaczem:)
Kolejny stóg to 5-4-3-2-1, w którym Draka zmusza mykitę do opuszczenia kanału. Niestety na tym kończy się "dobro" w dzisiejszym dniu, ponieważ kolejne miejsce zatrzymuje nas na 4 godziny. Na długim 5-4-3-2-1 Ka i Draka znajdują lisa, który pokazuje się dwa razy, potem znika jak kamfora. Suki idą do auta, a do akcji wkracza Ira. Znajduje lisa w wewnętrznym kanale, gdzie nie ma szans na pomoc dla niej. Lokalizujemy ją, słyszymy jak toruje sobie drogę, ale nie ma szans na szybka pomoc. W końcu docieramy do sąsiedniego kanału, wycinamy nożem otwór w balocie i wyjmujemy sukę. Jest 19:30, wszyscy przemoczeni, ciemno, zimno i daleko do domu. Ze względu na mrok zmuszeni jesteśmy odpuścić. Dzień kończymy z czterema lisami i borsukiem (KA vom Asstraata 2 lisy, DRAKA vom Asstraata - 2 lisy i borsuk).

niedziela, 11 października 2015

Inauguracja sezonu 2015/2016

Sezon 2015/2016 rozpoczynamy 11.10.2015 r. Pogoda taka sobie, ciepło i słonecznie - raczej nie wróżyła nic dobrego, ale wiemy, że przy norowaniu czy stogowaniu nie ma reguły jeśli chodzi o aurę. Opolowujemy część dwóch obwodów. Pierwsza na lisa trafia KA w długim 4-3-2-1. Szybka praca w zewnętrznym kanale i suka wyjeżdża "na lisiej kicie", dogania rudego i zatrzymuje go. Okazuje się, że dopuszczona DRAKA znajduje w tym samym stogu drugiego lisa, w najwyższym kanale. Tam walczy z nim, gdzie pomaga jej ZARA vom Asstraata, która przyjechała łapać szlify w słomie. Suki skutecznie zatrzymują  drapieżnika.
W następnym stogu (3-2-1) IRA szybko wygania mykitę na pole, gdzie przechera kończy swój żywot. Potem zaglądamy do znajomej już nam nory na miedzy. Okazuje się, że zastaliśmy właściciela w domu. Pracuje KA i po krótkiej pomocy lis cudem ewakuuje się z apartamentu, a następnie roluje na oziminie.

Potem DRAKA pracuje w wielkim 4-3-2-1. Po kilkunastu minutach wygania lisa na zewnątrz. Dopuszczamy IRĘ i suki znajdują jeszcze jednego lisa w tym stogu. Rudy kombinuje, pokazuje się kilkukrotnie na zewnątrz, ale nie chce salwować się ucieczką na otwarte pole. W końcu IRA wypycha go na dobre, a ja niestety dwa razy pudłuję! Jestem sam na szczycie, więc nikt nie poprawia. Cóż za sakramenckie uczucie... lis pędzi polną drogą, za nim unosi się kurz, a ja odprowadzam go tylko wzrokiem. Psy napracowały się,  ja zawiodłem. To mój drugi spudłowamy spod psów lis od 2010 roku, który uciekł zdrowy. Wcześniej z Arkiem i Tomkiem zawarliśmy umowę, że kiedy spudłuję 3 lisy będę musiał zamienić wysłużonego bocka na półautomat. Cóż, słowo się rzekło i do zmiany brakuje jeszcze jeden lis. Mam nadzieję, że nie sprawię im szybko tej satysfakcji:)
Dzień kończymy sześcioma wypracowanymi przez psy lisami, na pokocie układamy tylko pięć (3 suki, 2 psy). Jak na rozpoczęcie sezonu nieźle.





poniedziałek, 28 września 2015

Ukraina

Na początku września zapada decyzja o wyjeździe na Międzynarodowy Konkurs na Ukrainę. Przed wyjazdem sporo załatwiania psich dokumentów, ale w końcu  ALFA od Ruce trafia do transportówki i ruszamy. Dojeżdżamy do Jarka, potem na ziemię kielecką. W trójkę jedziemy do Lublina, gdzie spotykamy się z Wołodią i resztą chłopaków. Granica dzięki interwencji dwóch kolegów mija dość znośnie. 

Na miejsce dojeżdżamy wieczorem. W sobotę rano otwarcie konkursu na norze. Na liście startujących są psy z Ukrainy, Czech, Serbii i spora grupa z Polski. 
Na początku szybkie losowanie i czekamy na swoją kolej w miłej atmosferze:)

ALFA startuje 2 razy na lisie i raz na borsuku. Za pierwszym razem dogania lisa i przed kominem 2PC. Drugi start na lisie to 2PC w trzecim kotle. Na borsuku startuje jako pierwsza, wykonuje szybką CACIT-ową pracę, ale przed końcem minuty zmiana na PP i potem 2PC. Tak więc mimo szybkiej, twardej i "cichej" pracy, suka nie uzyskuje wniosków CACT i CACIT. 
Innym psom z polskiej grupy idzie znacznie lepiej i prawie wszystkie wykonują pracę na CACT i CACIT - czego serdecznie gratulujemy.
Atmosfera na konkursie prawie doskonała, dobre trunki i swojskie jadło.
Powroty jak zwykle są mniej przyjemne i tak było w tym przypadku. Droga do domu długa, a przed oczami dodatkowa wizja poniedziałku. Na szczęście w aucie doborowe towarzystwo, więc czas mijał wesoło.